wtorek, 21 lipca 2015

"Muzeum o świcie" Karoliny Breguły.

Zwykle jest mi bliższa teoria niż praktyka, ale tym razem zrobiłam wyjątek i wzięłam udział w performance’ie Karoliny Breguły „Muzeum o świcie”.
 
Było o tyle interesująco, że akcja miała się odbyć o 4 nad ranem, jednak później zmieniono ten czas na 2 w nocy. Karolina jest żywiołową kobietą. Nie miała żadnych trudności z poprowadzeniem kilkunastoosobowej międzynarodowej grupy. Zarażała energią i entuzjazmem.
 
Wczesnym wieczorem zebraliśmy się, żeby omówić i przygotować wydarzenie. Miało polegać na tym, że uczestnicy mieli się wcielić w role zjaw wykonujących czynności nawiązujące do performance’ów z tegorocznej i poprzednich edycji Kontekstów; każdy z nas dostał piżamę lub szlafrok. Porozstawialiśmy się wzdłuż biegnącej w górę ścieżki do lasu, byliśmy upiornie podświetleni latarkami. Od 2 w ciągu godziny przewinęło się około trzydziestu spacerowiczów, na których czekał m.in. obnażający się duch, mężczyzna w damskiej koszuli nocnej przechadzający się ze stołem, dziewczyna rąbiąca drzewo, zjawa z grabiami na głowie, postać wykrzykująca „Wykopałam tutaj grób. Proszę się położyć” i inni.
 
Niestety stojąc na początku tej upiornej nie mogłam obserwować całości. Miało być i śmieszno i straszno, moim zdaniem tak właśnie wyszło. Ogólny oddźwięk ze strony przechadzających się był pozytywny, jednak niektórzy wydawali się nieco zdezorientowani tym, co się dzieje, albo wręcz podejmowali próby ingerowania, np. próbując zabierając upiornej drwalce siekierę, czy wypominając dziewczynie leżącej pod płytą, że to głupie i nie powinna tego robić. Szkoda, że nie każdy potrafi się bawić.
 
Marsz zakończył się grillem, a performerzy na koniec zostali obdarowani brawami.
 
Marta Porwich

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz