poniedziałek, 20 lipca 2015

Nieudany performance Tomasza Szramy.

Performance Tomasza Szramy „Utonął spragniony” trudno zaliczyć do udanych. Delikatnie mówiąc.
 
 

Utonął spragniony T. Szrama, fot. A. Mielnicka

Tomasz Szrama rozpoczął wystąpienie od pytania skierowanego do widzów, zapytał o to kto pije wino białe, a kto czerwone? Z odpowiedzią zgłosiło się kilka osób, artysta włączył do swojego działania dwie. Podał im kieliszki, a następnie do jednego wlał napój czerwony, a do drugiego biały. Dziewczyny zgodnie ze wskazówkami performera połączyły szkło w taki sposób, że stworzyło się jedno naczynie, w którym zmieszały się oba płyny. I znowu padło ze strony Tomasza Szramy pytanie skierowane do publiczności, tym razem dotyczyło chętnych do współudziału w działaniu (czyli po prostu: kto się przyłączy?).

Każdy dalszy współuczestniczący otrzymał kieliszek, napełnione jednak zostały jedynie te, znajdujące się u dwóch osób stojących na końcu utworzonego szeregu. Performer w między czasie usiadł na krześle przy stoliku i poprosił o białe wino. Jednak osoba stojąca na końcu ogonka dostała czerwony trunek. Uczestnicy mieli przelewać używaną ciecz procentową z jednego kieliszka w drugi, tak, żeby na końcu otrzymał je artysta. Zagadką było to, w jaki sposób wino w konkretnym kolorze powinno się znaleźć w szkle Tomasza Szramy. Tajemnicą nierozwiązaną, bo zadanie było nieoczywiste i nie zakończyło się powodzeniem.

Utonął spragniony T. Szrama, fot. A. Mielnicka

 
 
 
 
 
 



 
Kolejnym zabiegiem wykorzystanym przez autora perfomensu było ustawienie wypełnionych kieliszków pod kątem na przechylonych krzesłach. Barowe sztuczki nie wiadomo czemu służące. Podobnie jak polewanie Szramy wiadrami z wodą, podczas gdy miał w ustach papierosa, ale pił równocześnie wino, więc zasłaniał ogień kieliszkiem w taki sposób, że papieros pozostawał zapalony. Później przemoczoną koszulę rozwiesił na linie rozciągniętą między belką we framudze, a drugi koniec trzymał ktoś z tłumu.


Ostatnim elementem tego występu było zawiśnięcie artysty na linie do góry nogami z donicą z różami w rękach. Ziemia w doniczce oczywiście poddała się prawu grawitacji i wypadła na parkiet. Również w ten element zostali zaangażowani ludzie z widowni, trzymali oni linę przeciągniętą przez belkę, tak by artysta mógł zawisnąć.


Performance składał się z wielu elementów, niepowiązanych ze sobą; jedynym łącznikiem był alkohol. Zabrakło tu spójnego przekazu; większa prostota zadziałałaby korzystniej.


Szrama nie był też przygotowany na kontakt z ludźmi. Występ był ukierunkowany na interakcję z widownią i angażowaniem ludzi w działania. Jednak jego instrukcje były niejasne; festiwal ma charakter międzynarodowy, zatem próbując być zrozumiałym dla wszystkich, zwracał się do publiczności zarówno po polsku, jak i po angielsku, jednak uczestnicy nie wiedzieli tego, co właściwie mają robić, a sam artysta nie był zdecydowany ile też właściwie chce współuczestniczących osób w performensie.


Działaniu Tomasza Szramy nie pomogły też warunki zewnętrzne. Na około godzinę przed jego wystąpieniem pojawiła się informacja o zmianie miejsca i czasu jego przedsięwzięcia. W konsekwencji, gdy rozpoczął swoją akcję było już ciemno, a brak dodatkowego oświetlenia utrudniał oglądanie tego, co działo się na tarasie Villi Rosa.


Ta część pierwszego dnia Kontekstów mnie rozczarowała. Większe (tzn. jakiekolwiek) wrażenie zrobiłby na mnie pewnie gdyby urozmaicał mi posiedzenie przy piwie.


Marta Porwich

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz