środa, 26 lipca 2017

Przymus powtarzania „traumy”


W czwartym dniu Festiwalu zaciekawiły nas w szczególności działania młodych artystów, dopiero rozpoczynających swoją drogę w obszarze sztuki performatywnej. Małe doświadczenie twórców jednak w niczym nie odebrało znaczenia ich przekazom, a może wręcz przeciwnie młodzieńcza energia potęgowała emocjonalność wystąpień i „prowokowała” artystów do szukania nowych form narracji. 



Rasa - dachowiec

Nietypowy wygląd miał prezentowany przez Martę Kotwicę performens „Przymus powtarzania traumy” będący dokumentacją procesu wszczepiania oraz rejestracji czipa czyli procedury dedykowanej pierwotnie zwierzętom. Początkowo zabawne działanie nabrało jednak osobistego, emocjonalnego wydźwięku gdy artystka zaprezentowała nam kartki swojego pamiętnika, w których dzieli się osobistymi przeżyciami ze swojego życia i traumą związaną ze śmiercią ukochanej kotki. Performans opowiadające o zależności, kontroli i doświadczeniu odosobnienia, zyskał najwięcej właśnie dzięki bijącej z niego szczerości .

"Przymus powtarzania traumy" Marta Kotwica


Dźwięki traumatyczne

Emocjonalnym, nietypowym doświadczeniem była realizacja dźwiękowa Geralda Lebika - muzyka pochodzącego z Wrocławia. Działanie rozgrywane w całkowitej ciemności, polegające na kontemplacji realizacji przepełnionej rozmaitością dźwięków było dla nas zupełnie nowym doznaniem. Fizycznie bolesna dla ucha kombinacja wysokich, przeszywających dźwięków wywarła jednak na widzach różne reakcje. Cześć z nich opuszczała  przestrzeń prezentacji uniemożliwiając reszcie oddanie się w pełni magii „kosmicznej muzyki”.
Szczególnie interesującą dla nas kwestią, która objawiła się podczas rozmowy, był fakt, związany z zamierzonym, czy właśnie nie zamierzonym, sterowaniem przez autora działania, odczuciami widzów. Symfonia przykrych  dźwięków eskalująca z czasem na tyle by stać się znośną a nawet przyjemną i znaną dla ucha, okazała się doświadczeniem rozluźniającym i terapeutycznym. Wciąż jednak zastanawiamy się na ile młody muzyk zaplanował i wkomponował w scenariusz swojego działania odczuwane przez nas emocje.



„Ślady” łez


Czwartego dnia Festiwalu głos o wydźwięku politycznym zabrała młoda ukraińska artystka. W przeciwieństwie do swoich krajan, których działania mieliśmy okazje podziwiać dnia poprzedniego, wyraziła się ona w sposób dużo subtelniejszy i estetyczny, co mimo wszystko nie odebrało siły przekazu. Porównując wystąpienia wszystkich wschodnich artystów mieliśmy okazję doświadczyć odmiennej wrażliwości cechującej to kobiece działanie. Poruszające wystąpienie Olhy Chyhryk o tytule „ Ślad” miało niezwykle emocjonalny wydźwięk i przez autentyczność „bijącą" od artystki doprowadziło część widzów do łez. Liryczna opowieść zachwycała subtelnością swoich obrazów a stworzona przez Olhe atmosfera współuczestnictwa zbudowała empatyczną więź porozumienia pomiędzy widzami a artystką.
A.Walter



"Ślad" Olha Chyhryk, fot.E.Wróbel 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz