niedziela, 23 lipca 2017

6000 lat świetlnych...


Drugi dzień Festiwalu był czasem prezentacji różnorodnych działań ale także miejscem spotkań towarzyskich. Wielu artystów dopiero w dniu dzisiejszym przybyło do Sokołowska, co wprowadziło klimat  rozluźnienia w napiętym programie. Czas płynący leniwie oddzielał pojedyncze artystyczne akcje i rozmył, a może nadał inną atmosferę Festiwalowi.
Po raz kolejny naszą uwagę w szczególności skupiła sztuka wystawiana przez kobiety. Tym razem jednak unikała ona konotacji feministycznych i podkreślała  wszechstronność poszukiwań prowadzonych przez artystki, poruszając tematy społeczne, metafizyczne czy biomedyczne.  


Kwiat paproci

Performens Franzisci Siegrist noszący nazwę „ Droga Korzeni” był jednym z bardziej enigmatycznych i frasujących punktów drugiego dnia Festiwalu. Młoda artystka działająca w obszarze body art’u , swoją minimalistyczną, niejednoznaczną pracą otwiera widzom pole do interpretacji na wielu płaszczyznach; jak sama mówi jej działanie może być traktowane jako komentarz zarówno ekonomiczny, społeczny jaki i prywatny. Zwraca w nim ona szczególną uwagę na sytuacje bezowocnych, z grunt skazanych na porażkę prób wpasowania się we wcześniej nakreślone ramy. Nie bez przyczyny autorka zdaje się w pracy używać, jedynie elementów zieleni  takich jak paprocie, drewno czy trociny, co odczytywane być może jako postulat powrotu do natury.
Dwudziestominutowe działanie artystki, całkowicie skupione na postaci performerki tak jak i wcześniejsze jej prace łączy absurd sytuacji z poetyckim rozważaniem na temat związku ciała i przestrzeni.


"Droga korzeni" Franzisca Siegrist, fot.E.Wróbel


Kierunek konstelacja Cygnus X-1

Swoją pracę zaprezentowała z jednodniowym opóźnieniem Joanna Rajkowska. Jej neon rozświetlający festiwalowe niebo składający się z białych liter tworzących napis „ Najbliższy horyzont odległy jest od nas o 6000 lat świetlnych” prowokuje widza do weryfikacji swojego myślenia o czasoprzestrzeni. Istotnym elementem dzieła jest z pewnością jego przemyślana wertykalna konstrukcja. Świetlista instalacja automatycznie kieruje wzrok odbiorcy ku górze, a ciekawy zabieg typograficzny nawiązuje do naturalnego zjawiska optycznego - zwężania się obiektu oddalającego się od obserwatora. Praca ta choć trochę zbyt oczywista, robi wrażenie, ze względu na wykorzystanie światła jako materiału idealnie reprezentującego rozważania o tym co tak odległe od Ziemi. Niestety traci ona dużo na uroku, jak każda instalacja wykorzystującą oświetlenie, gdy podziwiamy ją za dnia.


"Horyzont Zdarzeń" Joanna Rajkowska, fot.E.Wróbel

Fermentacja krwi


Wpisująca się w coraz popularniejszy w dzisiejszej sztuce nurt bio art’u instalacja ”Hodowla krwi” Katy Connor, mimo przemyślanej lokalizacji ( wieża sanatorium) w pewnym stopniu sprawiła nam zawód. Estetycznie pociągająca, minimalistyczna, monochromatyczna kompozycja  przywodząca na myśl sterylne laboratoryjne warunki, doskonale zdawała się wpisywać w ducha nurtu, w którym została stworzona, do czasu dokonania przez nas niespodziewanego odkrycia. Praca mówiąca o strukturze jednej z podstawowych ludzkich tkanek pozbawiona była jej bezpośredniej obecności. Miejsce krwi w instalacji Katy Connor zajęła  brunatno czerwona ciecz o specyficznym, znajomym zapachu napoju Dionizosa. Ten brak autentyczność dzieła w naszej opinii odebrał mu możliwość głębszego wydźwięku, jednak ciekawe nadal pozostaje pytanie o możliwości połączenia współczesnej sztuki z nauką…
A.Walter

"Hodowla krwi" Katy Connor, fot.M.Warczak


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz