Drugi dzień Festiwalu
był czasem prezentacji różnorodnych działań ale także miejscem spotkań
towarzyskich. Wielu artystów dopiero w dniu dzisiejszym przybyło do Sokołowska,
co wprowadziło klimat rozluźnienia w napiętym programie. Czas
płynący leniwie oddzielał pojedyncze artystyczne akcje i rozmył, a może nadał
inną atmosferę Festiwalowi.
Po raz kolejny
naszą uwagę w szczególności skupiła sztuka wystawiana przez kobiety. Tym razem
jednak unikała ona konotacji feministycznych i podkreślała wszechstronność poszukiwań prowadzonych przez
artystki, poruszając tematy społeczne, metafizyczne czy biomedyczne.
Kwiat paproci
Performens Franzisci
Siegrist noszący nazwę „ Droga Korzeni” był jednym z bardziej enigmatycznych i frasujących
punktów drugiego dnia Festiwalu. Młoda artystka działająca w obszarze body
art’u , swoją minimalistyczną, niejednoznaczną pracą otwiera widzom pole
do interpretacji na wielu płaszczyznach; jak sama mówi jej
działanie może być traktowane jako komentarz zarówno ekonomiczny, społeczny
jaki i prywatny. Zwraca w nim ona szczególną uwagę na sytuacje bezowocnych, z
grunt skazanych na porażkę prób wpasowania się we wcześniej nakreślone
ramy. Nie bez przyczyny autorka zdaje się
w pracy używać, jedynie elementów zieleni takich jak paprocie, drewno czy trociny, co
odczytywane być może jako postulat powrotu do natury.
Dwudziestominutowe
działanie artystki, całkowicie skupione na postaci performerki tak jak i
wcześniejsze jej prace łączy absurd sytuacji z poetyckim rozważaniem na temat
związku ciała i przestrzeni.
"Droga korzeni" Franzisca Siegrist, fot.E.Wróbel |
Kierunek konstelacja Cygnus X-1
Swoją pracę zaprezentowała
z jednodniowym opóźnieniem Joanna Rajkowska. Jej neon rozświetlający
festiwalowe niebo składający się z białych liter tworzących napis „ Najbliższy
horyzont odległy jest od nas o 6000 lat świetlnych” prowokuje widza
do weryfikacji swojego myślenia o czasoprzestrzeni. Istotnym elementem dzieła
jest z pewnością jego przemyślana wertykalna konstrukcja. Świetlista
instalacja automatycznie kieruje wzrok odbiorcy ku górze, a ciekawy zabieg
typograficzny nawiązuje do naturalnego zjawiska optycznego - zwężania się
obiektu oddalającego się od obserwatora. Praca ta choć trochę zbyt oczywista,
robi wrażenie, ze względu na wykorzystanie światła jako materiału idealnie
reprezentującego rozważania o tym co tak odległe od Ziemi. Niestety traci
ona dużo na uroku, jak każda instalacja wykorzystującą oświetlenie, gdy podziwiamy
ją za dnia.
"Horyzont Zdarzeń" Joanna Rajkowska, fot.E.Wróbel |
Fermentacja krwi
Wpisująca się w
coraz popularniejszy w dzisiejszej sztuce nurt bio art’u instalacja ”Hodowla
krwi” Katy Connor, mimo przemyślanej lokalizacji ( wieża sanatorium) w pewnym
stopniu sprawiła nam zawód. Estetycznie pociągająca,
minimalistyczna, monochromatyczna kompozycja
przywodząca na myśl sterylne laboratoryjne warunki, doskonale zdawała
się wpisywać w ducha nurtu, w którym została stworzona, do czasu dokonania
przez nas niespodziewanego odkrycia. Praca mówiąca o strukturze jednej z
podstawowych ludzkich tkanek pozbawiona była jej bezpośredniej obecności.
Miejsce krwi w instalacji Katy Connor zajęła
brunatno czerwona ciecz o specyficznym, znajomym zapachu napoju
Dionizosa. Ten brak autentyczność dzieła w naszej opinii odebrał mu możliwość głębszego
wydźwięku, jednak ciekawe nadal pozostaje pytanie o możliwości połączenia współczesnej
sztuki z nauką…
A.Walter
"Hodowla krwi" Katy Connor, fot.M.Warczak |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz