poniedziałek, 4 lipca 2016

"Cud stworzenia zaczynu"

„Cud stworzenia zaczynu”
Wywiad z Christophem Both-Asmusem i Chiką Takabayashi przeprowadziła Dorota Szafranko
VI Festiwal Sztuki Efemerycznej w Sokołowsku
Konteksty 2016
 

Jak zrozumieliście temat festiwalu (Emigracja – rzecz o tożsamości artysty)? W jakim stopniu utożsamiacie się z nim i z samą ideą Richarda Demarco?

Christoph Both-Asmus: Jeśli mam być szczery… Dostałem zaproszenie miesiące temu, w międzyczasie byłem bardzo zajęty kolejnymi projektami, więc na tę chwilę ciężko będzie mi odpowiedzieć. W tym kontekście pomyśleliśmy, że ciekawe będzie Twoje przybycie, ponieważ jesteś z Japonii
(do Chiki Takabayashi).
Chika Takabayashi: Tak, dostałam zaproszenie i broszurę dotyczącą tematu,
w której znajdował się artykuł o artystach zmierzających w miejsca,
z których nie pochodzą. Mi udało się wmieszać, jestem Japonką, mieszkającą w Niemczech, w Berlinie. Teraz już pracuje mi się dużo sprawniej, to miejsce, gdzie łatwiej można rozwijać karierę artystyczną.

Wiem, że jest wielka różnica kulturowa miedzy Japonią a Europą, jak wpłynęło to na Pani twórczość? Czy stara się Pani w sztuce kultywować swoje pochodzenie?

C.T.: Chyba nie byłam nigdy zbyt uważna w tej kwestii…
C.B.-A.: Pozwól, że Ci pomogę. Demarco zadał wczoraj podobne pytanie Kojiemu Kamojiemu. On także nie potrafił odpowiedzieć. Myślę,
że u wszystkich japońskich artystów możemy z łatwością dostrzec korzenie, ale sama sztuka współczesna w tych regionach jest po prostu trudna
do wykonywania. W tym momencie i w ostatnich latach powstaje tam wiele muzeów, galerii, które sprowadzają najbardziej znanych artystów z całego świata. Ludzie z entuzjazmem przychodzą na te ekspozycje, ale robią to tylko przez fakt, że są to znane, popularne osobistości. W Japonii praktycznie
nie ma młodych, współczesnych twórców.
C.T.: Moi rówieśnicy dopiero teraz zaczynają być rozpoznawalni w Japonii,
a cały czas tam ciężko pracują. Ta sytuacja jest ciągle nowa, do galerii zapraszane są tylko największe nazwiska. Natomiast Japończycy wyjeżdżają
do USA lub Europy i tam robią karierę, organizują wystawy, biorą udział
w wywiadach. Współczesnych twórców sukcesywnie pracujących w Japonii jest tylko paru. Oczywiście nasza kultura jest bardzo widoczna w dziełach, ponieważ wciąż próbujemy „dogonić” kulturę Zachodu, a jesteśmy dalej,
niż bliżej.
C.B.-A.: To wszystko z ciągłym zachowaniem szacunku
do swojego pochodzenia.
C.T.: Muszę powiedzieć, że mnie ta sytuacja cieszy. Kiedy dorastałam, kompletnie nie wiedziałam czym jest sztuka współczesna. Jak większość Japończyków widziałam coś w galerii, kompletnie tego nie rozumiejąc. Myślałam: „fajny kolor, to chyba rzeźba, może performans”. Nie zaczęłam robić sztuki w Japonii, studiowałam design, ponieważ lubiłam prace manualne, lubiłam tworzyć na poziomie rzemiosła i projektowania. Później wyjechałam do Anglii, gdzie uczyłam się języka i wtedy spostrzegłam, że to, co robię, nie jest tym, co chcę robić. Wtedy wybrałam obecną ścieżkę. Dopiero po tym czasie zaczęłam widzieć, czym jest sztuka współczesna
i ta nauka nadal trwa.
C.B.-A.: W tym kontekście chciałbym coś dopowiedzieć. Chika ma rację, Japonia zrobiła się bardziej postępowa, a młodzi ludzie próbują coraz więcej nowych rzeczy. Oczywiście tylko w pewnym stopniu, choć dalej są to zmiany pozytywne. Próbują przede wszystkim umiejscowić gdzieś tę nową twórczość. W każdym razie współczesna sztuka zaczyna być już częścią Japonii. Tradycje natomiast w tym kraju są tak silnie zakorzenione, że po prostu nie było wcześniej potrzeby wprowadzania zmian. Oczywiście pod względem estetycznym, nie politycznym. Jeśli przyjrzelibyśmy się jeszcze raz performansowi Kojiego Kamojiego… To wystąpienie było japońskie w wyrazie, ale to, jak zostało połączone ze współczesnością, jest typowo europejskie.
Czyli mając w sobie wpływy japońskie, które oddziałują przede wszystkim
na estetykę, wciąż tego typu performans mógł się wydarzyć tylko w Europie, nie w Japonii. To jest to połączenie, które daje japońskim artystom możliwość rozwoju.
Chciałbym wrócić do pierwszego pytania, ponieważ przypomniało mi się motto Festiwalu, które przesłała nam Małgorzata Sady. Artysta tak naprawdę
nie może być bez swojego państwa, domu, ponieważ nosi je cały czas w sobie. Chodzi też o uczucia, które są z nami gdziekolwiek nie pójdziemy. Z jednej strony czuję się bezdomny, ale jednocześnie znajduję dom w wielu różnych miejscach. Nie czuję więzi z materialną przestrzenią, a ze swoimi ideami. Może artyści są po prostu ograniczeni przez zasady, narodowości i etniczne przynależności. Gdyby nie to, przemieszczalibyśmy się bez przerwy.

Jaki świat chcieli Państwo stworzyć we wczorajszym performansie?

C.B.-A.: Dlaczego nazywa się Święty Proces? Zostałaś spytana o to również wczoraj i jest to najlepsza odpowiedź (do Chiki Takabayashi).
C.T.: Wszystko zaczęło się od mojego zainteresowania chlebem i jego wypiekania. Po przyjechaniu do Europy poznałam przepisy na tradycyjne zaczyny drożdżowe, które po wymieszaniu zostawia się na parę dni. Obserwowałam ten proces rośnięcia wiele razy i dla mnie jest pewnego rodzaju stworzeniem, które musisz nakarmić aby dojrzało. Zainteresował mnie moment odkrycia składowych chleba, gdy ktoś przez przypadek zauważył ten „proces”, a po wielu latach korzysta z niego cały świat. Czytałam historię chleba, gdzie sam zaczyn nazywany jest „darem Boga”. Samo obserwowanie, jak po dodaniu odpowiednich składników coś wyrasta, niesamowicie mnie zainspirowało. Muzyka w tle miała być akompaniamentem dla tego stworzenia, gdyż według wielu źródeł dźwięk może wpłynąć na składniki
i przyśpieszyć proces rośnięcia. Wciąż nie znalazłam naukowych dowodów tej teorii, jest to coś, co muszę odkryć. W performansie użyliśmy własnych głosów, nucąc VI Symfonię Beethovena, nawiązaliśmy komunikację z naszym stworzeniem. Bardzo mnie to cieszy, bo odnalazłam w tym procesie prawdziwe piękno.

Czytałam, że chciał Pan kiedyś zostać twórcą filmów przyrodniczych i jest to widoczne w poprzednich oraz teraźniejszych projektach. Tak jak rozmawialiśmy przez sekundę w trakcie performansu, również tym razem staraliście się, żeby krajobraz był ważnym elementem, jednak dzieci 
w dużej mierze zabrały uwagę publiki. 
Czy postrzegacie to jako porażkę, czy może z ciekawością patrzyliście na taki rozwój sytuacji?

C.B.-A.: Myślę, że to było fantastyczne. To jest żywa sztuka. Właściwie
nie przydarzyło nam się to po raz pierwszy, nasze poprzednie projekty także bardzo zainteresowały dzieci, a to sprawia, że jestem szczęśliwy. Jeden
z artystów, którzy mieli duży wpływ na moją twórczość, powiedział kiedyś: Prawdziwy poeta sztuki musi potrafić skupić uwagę dzieci. To jest najtrudniejsza rzecz. Poprzednie projekty i ten pokazały, że dzieci jednak bardzo lubią to, co robimy. Wczoraj chcieliśmy stworzyć piękną, cichą scenę
z cudem stworzenia zaczynu. Uważam jednak, że to, jak się potoczył nasz performans było wspaniałe. Myślę, że to jest prawdziwe znaczenie sztuki,
a to jest idealne miejsce na jej pokazywanie. Cały festiwal jest bardzo ważny dla twórczości tego typu. W galeriach można kupować sztukę, ale jej
nie doświadczać, między innymi dlatego, że niezbędne są kompromisy,
aby dzieło sprzedać. Żeby sztuka została żywa, potrzebujemy takich miejsc
jak Sokołowsko, gdzie wszystkie te wartości mogą się rozwijać. To właśnie takie momenty, gdy trafiam w nieznane mi miejsce otoczone pięknym krajobrazem, sprawiły, że chciałem dokumentować to, co mnie otacza. Działanie dzieci podczas naszego wczorajszego performansu było niczym innym jak również naturą.

 
Fotorelacja z wywiadu, fot. Zoszka

Fotorelacja z wywiadu, fot. Zoszka

Fotorelacja z wywiadu, fot. Zoszka

Fotorelacja z wywiadu, fot. Zoszka

Fotorelacja z wywiadu, fot. Zoszka

Święty Proces, performans, Christoph Both-Asmus i Chika Takabayashi, fot. K. Dobosz

Święty Proces, performans, Christoph Both-Asmus i Chika Takabayashi, fot. K. Dobosz

Święty Proces, performans, Christoph Both-Asmus i Chika Takabayashi, fot. P. Maksimik

Święty Proces, performans, Christoph Both-Asmus i Chika Takabayashi, fot. P. Maksimik

Święty Proces, performans, Christoph Both-Asmus i Chika Takabayashi, fot. P. Maksimik

Święty Proces, performans, Christoph Both-Asmus i Chika Takabayashi, fot. P. Maksimik

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz