niedziela, 3 lipca 2016

Powietrze i kamień. Koji Kamoji.



„Przestrzeń” na dokumentację w performensie…

VI Międzynarodowy Festiwal Sztuki Efemerycznej w Sokołowsku, 
jest miejscem spotkań artystów, teoretyków, krytyków i publiczności. Skupia się przede wszystkim na sztuce ulotnej, głównie performensie. Tematem tegorocznych Kontekstów jest emigracja. 
Festiwal jest ważnym wydarzeniem, przyciągającym osoby ze środowiska artystycznego, nie przybywają tu masowo, ale można zrozumieć to zważywszy na położenie miejscowości. Z doświadczenia wiem, że nie każdego interesuje ten rodzaj sztuki-akcje, happeningi 
i performens. Umówmy się, to specyficzne i wyjątkowe środowisko… Pierwszego dnia Festiwalu, wieczorem, drugim wystąpieniem był performens Koji Kamoji – „Powietrze i kamień”. Artysta w swoich pracach wykorzystuje często kamienie, bo jak mówi: „Kamienie są częścią przyrody, a jednocześnie osadami naszej pamięci, świadkami wydarzeń – skamieliną uczuć”. Przyroda odgrywa w działaniach tego twórcy istotną rolę. Zatem Sokołowsko to idealne miejsce, położone wśród gór, potoków i bujnych lasów, w którym gości nie pierwszy raz. Publiczność nie była liczna, jednak miałam wrażenie, że i tak zabrakło przestrzeni dla wszystkich. Koji Kamoji rozpoczął działanie przejściem dróżką (obok Laboratorium Kultury) w wydeptanej trawie, trzymając czarny-sześcienny kamień. Podczas chwilowego marszu publiczność szła za artystą, z boku, także przed nim, większość skupiona na rejestrowaniu każdego jego ruchu. Koji Kamoji ułożył skałę w trawie, obmył ją wodą, a następnie okrył ją swym ciałem (skrywając ją, 
jak skarb). Następnie sięgnął po dalej ustawioną konstrukcję z patyków (również sześcienną), przypominającą klatkę i rozplątywał każdy sznurek łączący kawałki gałęzi, które później, uporządkowane położył obok kamienia. Po czym odszedł tą samą drogą. Działanie artysty było bardzo oszczędne w gestach. Niesamowity spokój jaki emanował z jego postawy był zdecydowanym kontrastem do tego, co działo się wokół. Kamery, telefony i aparaty otaczały artystę przez cały czas trwania performensu. Osoby, które chciałyby zobaczyć całość musiałby kłócić się o miejsce z całym tym sprzętem i „dokumentalistami”. Rozumiem, że dokumentacja jest czymś istotnym zwłaszcza przy tak dużych możliwościach dzisiejszej technologii, ale wydaje mi się, że powinien tu zostać zachowany pewien umiar. Gdy Koji Kamoji siedział na trawie, ok. trzydzieści centymetrów od jego twarzy znajdował się obiektyw. Uważam, że może to uniemożliwić odbiorcy „czyste” poznanie zdarzenia. Jakiś intruz nie dawał spokoju całości. Od początku do końca działania Koji Kamoji miał „współperformerów” …W trakcie można było usłyszeć ciche głosy na ten temat, czyli komentarze o wpraszającej się w każdą chwilę „kamerze”. A tym, co najbardziej mnie zdziwiło, były słowa samego artysty odnoszące się do zaistniałej sytuacji, który zwyczajnie powiedział „nic nie widziałem”. Zrozumiałam, że w pełni poświęca się każdej swojej pracy i nic nie jest w stanie zakłócić mu spokoju. Przemyślany jest tu każdy jego ruch. Wprowadza się w stan wyłączenia i największego skupienia. Również w późniejszej debacie mówił o tym, że mało istotna jest forma, to czy maluje, rysuje, robi instalacje lub performens, najważniejszy staje się kontakt z samym sobą. W moim odczuciu potrzeba „posiadania” pamiątki wzięła górę nad tym, co właśnie w tej chwili miało być najważniejsze - obserwacja działania. Myślę, że nie do każdego performens trafi, ale ja bardzo chcąc włączyć się w ten moment, nie mogłam tego zrobić. 
Uważam, że jest to również aspekt związany z szacunkiem tak do artysty, jak i współodbiorców. Nie mówię tu, że powinniśmy zachować się jak w „kościele”- z nabożną kontemplacją. Prawdą jest, że wiele akcji, czy to performatywnych, czy happeningowych wymaga aktywnego uczestnictwa. 
Chyba nie popełnię błędu, pisząc, o tym, że „Powietrze i kamień”, 
to działanie kontemplacyjne, zmierzające do wspólnego skupienia, tak twórcy, jak i odbiorcy. Ja przynajmniej chciałam. Po to się znalazłam na polanie przed Laboratorium Kultury w Sokołowsku 1 lipca o godzinie 19.30. Czy zatem wobec moich oczekiwań jest/była nachalna dokumentacja i zagarnianie przestrzeni wokół artysty? Nadal szukam odpowiedzi… Chociaż może to właśnie miało tak wyglądać, i każda „potrzeba” publiczności jest istotna? Podczas tegorocznych Kontekstów możemy również obejrzeć prace, które Koji Kamoji prezentuje na wystawie „Atelier ’72 na nowo”. Charakteryzuje 
je monochromatyczność i przejrzystość. Oszczędne w formie dodatkowo podkreślają jego słowa, o zejściu formy na drugi plan, 
a ważności wyrażenie siebie .

Eliza Mejcz

Koji Kamoji- malarz, autor instalacji, performer. Urodzony w 1935 roku w Tokio. Tam studiował w Akademii Sztuk Pięknych Musashino. Natomiast w 1959 roku przyjechał do Polski i podjął studia w Akademii Sztuk Pięknych. Rodzina artysty była związana z polską kulturą (tłumaczenie tekstów polskich na język japoński). Wspomnienia z jego życia, dzieciństwa i doświadczenia z czasu podróży stały się inspiracją dla wielu jego prac. Niejednokrotnie nawiązuje w nich do przestrzeni i natury. „Spod jego ręki wyszły” obrazy abstrakcyjne, wykonane tradycyjną techniką, jak również cykle obrazów reliefowych. Dużą wagę przywiązuje do przestrzeni w swoich pracach. Najchętniej realizuje je w miejscach, które nie są mu obojętne, posiadają wyczuwalną, specyficzną atmosferę. Dziś mieszka w Warszawie i związany jest z Galerią Foksal.







Koji Kamoji, performens-Powietrze i kamień, fot. Zoszka


Koji Kamoji, performens-Powietrze i kamień, fot. K.Dobosz


Koji Kamoji, performens-Powietrze i kamień, fot. Zoszka


Koji Kamoji, performens-Powietrze i kamień, fot. Zoszka


Koji Kamoji, performens-Powietrze i kamień, fot. Zoszka


Koji Kamoji, performens-Powietrze i kamień, fot. Zoszka


Koji Kamoji, performens-Powietrze i kamień, fot. Zoszka


Koji Kamoji, performens-Powietrze i kamień, fot. Zoszka


Koji Kamoji, performens-Powietrze i kamień, fot. Zoszka
Koji Kamoji, performens-Powietrze i kamień, fot. K. Dobosz

                                       










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz